Czas podsumować mój
pierwszy duży turniej v4. Kiedy kilka miesięcy temu Szymon, który
mnie na turniej zaprosił zadzwonił do mnie z informacją, że
pojawiły się bilety na turniej nie miałem zielonego pojęcia jak
będzie wyglądała 4 edycja Flames of War. Dość szybko dałem się
przekonać świetną atmosferą i wysoką frekwencją. Wszystko
zaczęło się od planowania urlopu, dojazdu, noclegu. Na moje
szczęście Szymon mieszka godzinę drogi od miejsca turnieju więc
logistykę zostawiłem jemu jako gospodarzowi.
Z racji zamieszkiwania krańca
świata, gdzie za oknem pasą się owce a większość graczy FoW to 6 osobowa reprezentacja Irlandii przed turniejem rozegrałem
tylko jedną próbną bitwę, którą na swoją zgubę wygrałem. Dzięki całkiem zgrabnej wygranej pomyślałem sobie, że nie ma co
modyfikować rozpiski, którą nieźle mi
szło i przyjemnie się grało. Wyruszyłem na podbój Anglii z
amerykańską 7. dywizją pancerną.
Dwa plutony Shermanów w tym 3
czołgi 76 mm, wsparcie mobilnych moździerzy, pluton 4 Chaffee, pluton 4 Hellcatów oraz Jumbo wrzucone do HQ, miały mi zapewnić
odpowiednią siłę ognia żeby poradzić sobie ze spodziewanymi
rosyjskimi pancerkami, a mobilność miała pomóc rozbijać formację
piechoty. Dodatkowym atutem tej rozpiski była stosunkowo mała ilość
modeli co przy transporcie lotniczym było sporym plusem.
Dwa dni przed turniejem, gdy
opublikowano rozpiski innych graczy, uświadomiłem sobie, że coś
jest nie tak. Nikt nie grał podobną armią, dużo było rozpisek piechoty a armie są nietypowe. Na zmiany było za późno, po kilku rozmowach telefonicznych z
Szymonem pozostało mi spakować się i wyruszyć
w drogę.
Dla tych, których interesuje logistyka
i koszty: odpowiednio zakupione bilety lotnicze można dostać w cenie
30-40 Euro w obie strony. Wpisowe turnieju wynosiło 42 funty. To dużo ale uczestnik otrzymuje pełne wyżywienie na naprawdę fajnym poziomie.
Koszt wynajmu samochodu to 14 Euro za dzień przy pełnym pakiecie
ubezpieczeniowym. Nie wliczam ceny hotelu bo miałem przyjemność nocować u Szymona. Czy to dużo? W porównaniu do dużych polskich turniejów – zdecydowanie tak. Czy w Polsce mamy
jakikolwiek turniej takiej skali? Zdecydowanie nie.
Godzina 01:00
Czas wstawać i biec na autobus.
Godzina 04:00
Lotnisko Dublin- szybka odprawa, kawa, śniadanie i lecimy! Wieziemy torbę pełną metalowych dziwnie
wyglądających na skanerze rzeczy więc musimy je wypakować i
pokazać patrzącemu z politowaniem celnikowi. Nie ma łatwo- jeszcze szybkie sprawdzenie mojej torby na obecność
narkotyków i mogę iść wolno ;-)
Godzina 6:00
Lecimy- kierunek Birmingham!
Godzina 7:30
Kawa, śniadanie i szukamy
wypożyczalni.
tekst i zdjęcia by Krzysztof "Ink" Kuczerawy
tekst i zdjęcia by Krzysztof "Ink" Kuczerawy
To chyba pierwsza część? W każdym razie mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy. Bo zapowiada się ciekawie...
OdpowiedzUsuńJutro będzie druga część :)
UsuńJa też poproszę o drugą część!
OdpowiedzUsuń