Na samym początku zaznaczam, że tekst zawiera mnóstwo spoilerów - jeśli jeszcze nie byłeś na "Ostatnim Jedi" proszę nie czytaj dalej. Jeśli byłeś już na filmie i jesteś ciekawy jak ktoś inny ocenia ten film zapraszam do lektury.
Uwaga: spoilery poniżej kreski ;)
________________________________________
Trudno powiedzieć, żebym był "podjarany" Ostatnim Jedi przed seansem. Wybrałem się do kina z opóźnieniem bowiem dopiero 26 grudnia i jedyne czego oczekiwałem to dobrej zabawy. Niestety nie uświadczyłem jej.
W trakcie trwania filmu, gdy jeszcze nie miałem wyrobionej opinii, często spoglądałem na zegarek. Nie czułem się wciągnięty przez wydarzenia na ekranie, które wydawały mi się zlepkiem przypadkowych scen, które miały pokazać nowe zabawki Najwyższego Porządku tj. "okręt liniowy", Supremacy, nowe AT-AT. Ogólnie film był dla mnie nudny.
Scenariusz naszpikowany jest dziurami, niepotrzebnymi zdarzeniami, gagami na słabym poziomie i absurdami. Na samym początku muszę wspomnieć o "kosmicznym spacerze" Lei Organy, który jest prawdopodobnie najbardziej absurdalną sceną całej sagi. Nie wiem co zażywał scenarzysta podczas pisania tej sceny ale nie było to nic legalnego.
Nie podoba mi się koncepcja, na której zbudowany jest film, pogoni ogromnych sił Imperium za trzema fregatami i jednym krążownikiem Rebelii gdzie Imperialne statki nie są w stanie wyprzedzić (ani zniszczyć) krążownika Rebelii, który od nich ucieka. Na goniących Niszczycielach były tysiące myśliwców, które mogły zmiażdżyć te siły. Dlaczego nie poderwano ich wszystkich a wysłano tylko Rena z obstawą, który niemal samodzielnie zniszczył ten krążownik ? Co się stało z technologią krążowników przechwytujących? Jak to się stało, że jeden bombowiec niszczy okręt liniowy jednym ładunkiem bomb? A co z osłonami - staki raz je mają a raz nie? Dlaczego salwy lasera w kosmosie lecą trajektorią pocisku artyleryjskiego? Dlaczego rozpędzone statki w próżni gdy kończy się im paliwo nagle zatrzymują się jak zepsute zabawki i hamują?
Rozumiem, że Gwiezdne Wojny to bajka w kosmosie ale na takie absurdy nie umiem przymknąć oka.
Postać Poe Damerona jest dramatycznie słaba. Komandor jest niezbyt błyskotliwym kowbojem, który mimo tego samodzielnie niszczy największe nawet statki ale traktowany jest jak popychadło bo jego zwierzchnicy nie chcą mu wyjawić nawet najprostszego planu w szczegółach. Gdyby admirał Holdo (w sukni balowej na mostku krążownika?!) zechciała w najprostszych słowach wytłumaczyć mu swój plan można by wyciąć 1/3 filmu. I to część, z której nic nie wynika.
Mam na myśli oczywiście misję Finna i Rose, która jest słaba i nudna. Abstrahując od faktu, że bez problemu są w stanie odskoczyć od statku w szalupie a następnie do niego bezproblemowo wrócić mimo imperialnej pogoni, która nie umie tego zrobić to na dodatek sprowadzają przypadkowego człowieka, który im nie pomaga. Właściwie to przecież nie musi tego robić bo przecież jest niezły plan ewakuacji. Nie rozumiem tylko założenia, dlaczego Imperium ma zignorować startujące transportowce.
Równie słabą postacią co Poe jest generał Hux, który początkowo zapowiadał się na brutalnego siepacza i prawdziwy czarny charakter lecz w Ostatnim Jedi zostaje marionetkowym głupcem o IQ tak niskim, że Makak ograłby go bez trudu w 3 karty.
Luke Skywalker zachowuje się przez większość filmu jak obrażona primadonna. Nie bo nie, nie będę uczył, nie pomogę wam a i jeszcze miecz zrzucę z urwiska.
Czego Rey dowiedziała się z jaskini mrocznej strony? Że boi się luster? Że jest swoimi rodzicami? W porównaniu do jaskini na Dagobah scenę oceniam jako wtórną i zupełnie bez sensu.
Skok nadprzestrzenny Holdo w okręty wroga oceniam jako zabieg scenarzysty drugi co do idiotyczności po kosmicznym spacerze Lei. Gdyby tak dało się niszczyć okręty bojowe wroga to po pierwsze nikt nie budowałby niszczycieli tylko floty mikro lotniskowców i myśliwców a po drugie Rebelia słynęłaby z ataków myśliwcami kamikaze. Wszak wymiana 1 myśliwiec i 1 pilot za niszczyciel i 10.000 imperialnej załogi to wymiana, którą Rebelia wygrałaby tą wojnę.
Nie mam sił dłużej wyliczać ale mam nadzieję, że widzicie jak głęboki niesmak czuję po oglądnięciu filmu.
To może napiszę, co mi się podobało: podobała mi się scena walki w sali tronowej Snoke`a, trzymała mnie w napięciu do ostatniej chwili. Choć śmierć Snoke`a uważam za przedwczesną i wydumaną ale da się ją wybronić. Uznajmy, że faktycznie zgubiła go arogancja i pewność, że zdominował swego ucznia. Nie pierwszy mistrz mrocznej strony, którego zabiła ta cecha.
Żałuję tylko, że gwardziści mieli dziwne uzbrojenie energetyczne zamiast mieczy świetlnych. Wiem, że podobne uzbrojenie zostało wprowadzone min. w serii gier Knight of the Old Republic ale można było skorzystać z pomysłu komiksów Star Wars: Legacy gdzie Rycerze Imperialni władali mieczami świetlnymi.
Podobały mi się również wszystkie fantastyczne zwierzęta: koto-konie, lodowe liso-psy, Porgi a nawet rybo-zakonnice z Ahch-To opiekujące się sanktuarium Jedi.
Do gustu przypadł mi również myśliwiec Kylo Rena, Tie Silencer, mimo, że to oczywisty remake Tie Interceptora to ma w sobie "to coś" Star Warsowego.
Sam Ren też okazuje się postacią coraz bardziej niejednoznaczną. Teoeretycznie rozdarty między swoim dziedzictwem a obecną pozycją mrocznego Jedi ale jednak żądny władzy. Bez problemu zabija swego ojca i chce zabić wuja ale nie potrafi zabić matki ani dziewczyny, która go pociąga. Czyżby jakiś kompleks kobiet?
Dobrą koncepcją było również widmo Luke`a Skywalkera unikające walki ze wściekłym Kylo Renem. Było to bardzo w stylu Jedi i technik jak medytacja bojowa. Niestety same następstwo walki jest dla mnie idiotyczne, tak samo jak znikające koraliki dla Lei.
Na koniec napiszę, że BARDZO żałuję, iż Ostatni Jedi, nie mógł zostać nakręcony jak Rogue One. Ten ostatni jest moim zdaniem majstersztykiem oraz moim ulubionym filmem pod szyldem Star Wars.
Widziałem oceny Ostatniego Jedi 1/10 ale aż tak źle nie jest. Mogę filmowi przyznać 5/10 gwiazdek bo jakoś dało się go oglądnąć do końca ale z czystym sumieniem mogę określić go jako rozczarowanie roku. Dla mnie to nie są prawdziwe gwiezdne wojny tylko kolejny film o super bohaterach w stylu Avengers.
A jak wam (nie) podobał się film?
Uwaga: spoilery poniżej kreski ;)
________________________________________
Trudno powiedzieć, żebym był "podjarany" Ostatnim Jedi przed seansem. Wybrałem się do kina z opóźnieniem bowiem dopiero 26 grudnia i jedyne czego oczekiwałem to dobrej zabawy. Niestety nie uświadczyłem jej.
W trakcie trwania filmu, gdy jeszcze nie miałem wyrobionej opinii, często spoglądałem na zegarek. Nie czułem się wciągnięty przez wydarzenia na ekranie, które wydawały mi się zlepkiem przypadkowych scen, które miały pokazać nowe zabawki Najwyższego Porządku tj. "okręt liniowy", Supremacy, nowe AT-AT. Ogólnie film był dla mnie nudny.
Scenariusz naszpikowany jest dziurami, niepotrzebnymi zdarzeniami, gagami na słabym poziomie i absurdami. Na samym początku muszę wspomnieć o "kosmicznym spacerze" Lei Organy, który jest prawdopodobnie najbardziej absurdalną sceną całej sagi. Nie wiem co zażywał scenarzysta podczas pisania tej sceny ale nie było to nic legalnego.
Nie podoba mi się koncepcja, na której zbudowany jest film, pogoni ogromnych sił Imperium za trzema fregatami i jednym krążownikiem Rebelii gdzie Imperialne statki nie są w stanie wyprzedzić (ani zniszczyć) krążownika Rebelii, który od nich ucieka. Na goniących Niszczycielach były tysiące myśliwców, które mogły zmiażdżyć te siły. Dlaczego nie poderwano ich wszystkich a wysłano tylko Rena z obstawą, który niemal samodzielnie zniszczył ten krążownik ? Co się stało z technologią krążowników przechwytujących? Jak to się stało, że jeden bombowiec niszczy okręt liniowy jednym ładunkiem bomb? A co z osłonami - staki raz je mają a raz nie? Dlaczego salwy lasera w kosmosie lecą trajektorią pocisku artyleryjskiego? Dlaczego rozpędzone statki w próżni gdy kończy się im paliwo nagle zatrzymują się jak zepsute zabawki i hamują?
Rozumiem, że Gwiezdne Wojny to bajka w kosmosie ale na takie absurdy nie umiem przymknąć oka.
Postać Poe Damerona jest dramatycznie słaba. Komandor jest niezbyt błyskotliwym kowbojem, który mimo tego samodzielnie niszczy największe nawet statki ale traktowany jest jak popychadło bo jego zwierzchnicy nie chcą mu wyjawić nawet najprostszego planu w szczegółach. Gdyby admirał Holdo (w sukni balowej na mostku krążownika?!) zechciała w najprostszych słowach wytłumaczyć mu swój plan można by wyciąć 1/3 filmu. I to część, z której nic nie wynika.
Mam na myśli oczywiście misję Finna i Rose, która jest słaba i nudna. Abstrahując od faktu, że bez problemu są w stanie odskoczyć od statku w szalupie a następnie do niego bezproblemowo wrócić mimo imperialnej pogoni, która nie umie tego zrobić to na dodatek sprowadzają przypadkowego człowieka, który im nie pomaga. Właściwie to przecież nie musi tego robić bo przecież jest niezły plan ewakuacji. Nie rozumiem tylko założenia, dlaczego Imperium ma zignorować startujące transportowce.
Równie słabą postacią co Poe jest generał Hux, który początkowo zapowiadał się na brutalnego siepacza i prawdziwy czarny charakter lecz w Ostatnim Jedi zostaje marionetkowym głupcem o IQ tak niskim, że Makak ograłby go bez trudu w 3 karty.
Luke Skywalker zachowuje się przez większość filmu jak obrażona primadonna. Nie bo nie, nie będę uczył, nie pomogę wam a i jeszcze miecz zrzucę z urwiska.
Czego Rey dowiedziała się z jaskini mrocznej strony? Że boi się luster? Że jest swoimi rodzicami? W porównaniu do jaskini na Dagobah scenę oceniam jako wtórną i zupełnie bez sensu.
Skok nadprzestrzenny Holdo w okręty wroga oceniam jako zabieg scenarzysty drugi co do idiotyczności po kosmicznym spacerze Lei. Gdyby tak dało się niszczyć okręty bojowe wroga to po pierwsze nikt nie budowałby niszczycieli tylko floty mikro lotniskowców i myśliwców a po drugie Rebelia słynęłaby z ataków myśliwcami kamikaze. Wszak wymiana 1 myśliwiec i 1 pilot za niszczyciel i 10.000 imperialnej załogi to wymiana, którą Rebelia wygrałaby tą wojnę.
Nie mam sił dłużej wyliczać ale mam nadzieję, że widzicie jak głęboki niesmak czuję po oglądnięciu filmu.
To może napiszę, co mi się podobało: podobała mi się scena walki w sali tronowej Snoke`a, trzymała mnie w napięciu do ostatniej chwili. Choć śmierć Snoke`a uważam za przedwczesną i wydumaną ale da się ją wybronić. Uznajmy, że faktycznie zgubiła go arogancja i pewność, że zdominował swego ucznia. Nie pierwszy mistrz mrocznej strony, którego zabiła ta cecha.
Żałuję tylko, że gwardziści mieli dziwne uzbrojenie energetyczne zamiast mieczy świetlnych. Wiem, że podobne uzbrojenie zostało wprowadzone min. w serii gier Knight of the Old Republic ale można było skorzystać z pomysłu komiksów Star Wars: Legacy gdzie Rycerze Imperialni władali mieczami świetlnymi.
Podobały mi się również wszystkie fantastyczne zwierzęta: koto-konie, lodowe liso-psy, Porgi a nawet rybo-zakonnice z Ahch-To opiekujące się sanktuarium Jedi.
Do gustu przypadł mi również myśliwiec Kylo Rena, Tie Silencer, mimo, że to oczywisty remake Tie Interceptora to ma w sobie "to coś" Star Warsowego.
Sam Ren też okazuje się postacią coraz bardziej niejednoznaczną. Teoeretycznie rozdarty między swoim dziedzictwem a obecną pozycją mrocznego Jedi ale jednak żądny władzy. Bez problemu zabija swego ojca i chce zabić wuja ale nie potrafi zabić matki ani dziewczyny, która go pociąga. Czyżby jakiś kompleks kobiet?
Dobrą koncepcją było również widmo Luke`a Skywalkera unikające walki ze wściekłym Kylo Renem. Było to bardzo w stylu Jedi i technik jak medytacja bojowa. Niestety same następstwo walki jest dla mnie idiotyczne, tak samo jak znikające koraliki dla Lei.
Na koniec napiszę, że BARDZO żałuję, iż Ostatni Jedi, nie mógł zostać nakręcony jak Rogue One. Ten ostatni jest moim zdaniem majstersztykiem oraz moim ulubionym filmem pod szyldem Star Wars.
Widziałem oceny Ostatniego Jedi 1/10 ale aż tak źle nie jest. Mogę filmowi przyznać 5/10 gwiazdek bo jakoś dało się go oglądnąć do końca ale z czystym sumieniem mogę określić go jako rozczarowanie roku. Dla mnie to nie są prawdziwe gwiezdne wojny tylko kolejny film o super bohaterach w stylu Avengers.
A jak wam (nie) podobał się film?
Dzięki za recenzję. Wezmę ją pod uwagę i raczej podaruję sobie obejrzenie filmu. Nie Ty pierwszy masz taką opinię o tym filmie. Tym razem chyba czegoś zabrakło. Być może to wina pośpiechu i deadline'u?
OdpowiedzUsuńKurcze chyba nie powinieneś jej czytać skoro jeszcze nie oglądałeś filmu! Powiem ci tak: mnie film nie porwał ale zawsze dobrze jest zobaczyć na własne oczy i samemu wyrobić sobie zdanie. Część osób jest z filmu BARDZO zadowolona. Trudno mi to zrozumieć ale to fakt! :)
OdpowiedzUsuńFilm nie jest zły ale całokształt psują straszliwe babole, po których pozostaje niesmak na cały film. Leja a'la Superman, bajkowa fizyka, miłość od pierwszego wejrzenia Finna, itp. Jest dużo ciekawych i dobrych scen jak walki, pościgi, ogólnie sporo dobrej akcji. Ale niestety słabe żarty, urywana fabuła, babole i brak odpowiedzi na najistotniejsze pytania psuje odbiór.
OdpowiedzUsuńNadal nie wiadomo skąd się wziął Snoke, a już umarł był xD
No właśnie, Snoke. Nie wiadomo skąd, chyba wiadomo po co: tylko po to, żeby Kylo mógł go zabić i stać się głównym czarnym bohaterem serii by mógł odciąć pępowinę zarówno od rodziców jak i obu mistrzów. Ale też mam poczucie, że stało się to za szybko i zbyt łatwo choć to już kwestia indywidualna. Najbardziej raził mnie ten chaos, przypadkowość scen i brak poczucia, że film jest spójną całością prowadzącym widza w jakimś kierunku.
UsuńZe smutkiem zgadzam się z większością punktów w recenzji :(
OdpowiedzUsuńByło sporo błędów ale pamiętajmy, że to bajka dla dzieci;-) Ja przez kosmiczne bitwy kupiłem flotę do Armady więc nie było tak źle ;)
OdpowiedzUsuńW Armadzie nie możesz wejść w nadprzestrzeń i rozwalić całą flotę (na szczęście). Osobiście boję się żeby nowe statki nie weszły do Armady za szybko.
UsuńByłem dopiero wczoraj, więc dziś przeczytałem. Totalnie się z Tobą zgadzam. Gagi jak w filmach Marvela "Myślisz że go trafiłeś?" "Jestem z nikąd" itp. Do tego dochodzi pełno zrzynek z pierwszych części. Czekałem tylko aż ktoś komuś utnie rękę, ktoś krzynie "NIEEEEEEEEEEEEEE!!!" i ktoś wpadnie w bezdenną przepaść. Czemu jest tak że jeśli np. w ISD zniszczy się mostek to cały statek spada, a w Rebelianckim krążowniku jak gdyby nigdy nic, lecą dalej tarcze działają, innymi słowy "Wy$ebane" :) Oczywiście nowe AT-AT są 2x większe niż stare. Wielkie działo ciągnięte przez 2 ciągniki, które wypala dzirę 2x3 metry, no absurd na absurdzie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,