Witajcie
ponownie moi mili. Nasz ulubiony bloger, influencer, maven, a mój
serdeczny kolega Wojtek poprosił mnie ostatnio o gościnne napisanie
artykułu zawierającego ogólny zbiór wskazówek w kontekście strategii i
taktyki przy armadowych stołach. Uważam, że jest to trudne zadanie,
zważywszy na fakt, iż każdy archetyp, czy każda flota posiada swój
własny sposób na jak najefektywniejsze działanie. Bardzo często
dosłownie jeden upgrade we flocie przeciwnika potrafi zmienić przyjemny
match-up w absolutnie ciężką przeprawę a co za tym idzie podejście i
strategię. Na zebranie wszystkich myśli taktycznych w jednym artykule
potrzeba by było zdecydowanie za dużo czasu, gdyż wszystkich wariantów
do omówienia jest po prostu zbyt wiele - nawet jeśli dotknęlibyśmy
tematu tylko powierzchownie.
Postaram
się więc odejść w delikatnie inną stronę i skupić się na kilku innych
czynnikach, które determinują dobre wyniki głównie w kontekście
turniejów i kompetytywnej gry ale i pojedynczego meczu w gronie
znajomych. Mam w planach posiłkować się ostatnimi rezultatami dużych
turniejów oraz własnym "doświadczeniem", zważywszy że w bieżącym roku
miałem przyjemność brać udział w kilku z nich. Niezależnie od waszego
preferowanego stylu gry i flot, których używacie odpowiednie spojrzenie
na wymienione poniżej kwestie znacznie zwiększy wasze szanse na
odniesienie zwycięstwa nawet z najmocniejszym rywalem lub mocną metową
rozpiską.
- Podejście
Dopóki
Armada, tudzież żadna inna gra nie stanowi o życiu i śmierci;powinniśmy zawsze traktować ją z właściwym dystansem. Jest ona dla nas
świetną zabawą i zabawą powinna pozostać. Nie oznacza to jednak, iż nie
możemy od tejże zabawy wymagać np. dużej dawki emocji czy
zaangażowania. Im intensywniej podchodzimy do przesuwania plastikowych
stateczków po stole tym bardziej wpływa to na tworzenie się community i
poszczególnych relacji międzyludzkich, co w dzisiejszych czasach uważam
za wartość (dodaną).
Druga
sprawa to podejście do samej rozgrywki czy też turnieju. Istotnym jest
sprecyzować samemu sobie: jakie mam oczekiwania odnośnie danej imprezy.
Czy może mam nadzieję na zgarnięcie promki za Top16, czy może chcę
przetestować rozpiskę? Może mam nadzieję na lepszy wynik bo na ostatnim
turnieju poszło mi bardzo dobrze? Może dopiero zaczynam i chcę zobaczyć z
czym się to je? Może chcę się czegoś nauczyć? Niezależnie od powodu- najlepiej dodać do niego chęć miłego spędzenia czasu, bo choć to nie
X-Wing; kostki lub pairringi potrafią pokrzyżować plany nawet
najlepszym.
- Znajomość gry
Sprawa
niby oczywista, a jednak. Mówiąc o znajomości gry niekoniecznie mam na
myśli nazwy wszystkich kart ulepszeń, bo do dziś sam nie pamiętam jak
się nazywa ten upgrade, który nie pozwala przeciwnikowi na zredukowanie
brace'em więcej niż jednego uszkodzenia chyba, że to jedyny użyty token
obrony. Ale w tym właśnie rzecz; ważne żeby mieć świadomość działania
poszczególnych kart, lub kombosów, które dzięki nim są możliwe i na
które gra pozwala. W momencie, kiedy przeciwnik pokazuje nam swoją
rozpiskę, nie ma już zbyt wiele czasu by dogłębnie analizować jej
działanie. Należy zakwalifikować ją do jednego z archetypów na podstawie
swojej wiedzy o grze i przemyśleć jak chcemy przeciwko niej polecieć.
Znajomość wszystkich możliwości jakie daje nam Armada przydaje się
zwłaszcza, w przypadku meczu z przeciwnikiem opierającym swoją flotę na
elemencie zaskoczenia i kontrowaniu mety - kiedy to mniej popularne
jednostki, lub ulepszenia pojawiają się na stole. Jedynie siedem fal
wydanych przez FFG jak dotąd sprawia, że łatwo być na bieżąco z całym
kontentem dostępnym dla naszej ulubionej gry, tym bardziej warto jednak
zwracać szczegółową uwagę na wszystkie karty na liście oponenta.
- Analiza mety
Po
przyjaznym - również dla naszych nowicjuszy - początku czas dotknąć
trochę wyższego poziomu zaangażowania w kompetytywną odmianę Armady.
Każdy gracz regularnie uczęszczający na turnieje dobrze wie co obecnie
lata w jego lokalnej mecie. Jaka rozpiska wygrała ostatni turniej na
jakim byłeś? Sloanka, Rieekan Aceholes czy Imperial LMSU? Wszystkie te
listy są niemal skrajnie różne od siebie a jednak w miarę regularnie
odnoszą sukcesy, podobnie zresztą jak i kilka innych archetypów. Dobrze
je znać i dobrze znać schematy ich działania, by rozumieć z czego płynie
największe zagrożenie. Rozkładając je na czynniki pierwsze widzimy z
czego wynika ich efektywność i gdzie leżą ich słabości. By z powodzeniem
kontrować metę niezbędna jest znajomość statystyk i wiedza na temat
graczy i ich preferencji w kontekście doboru flot. Im więcej graczy
stara się skontrować archetyp, który obecnie "ora" (orze?) najmocniej - tym bardziej meta rotuje.
Śledząc
streamy, wyniki dużych turniejów czy też relacje z nich łatwiej jest
zwrócić uwagę na pewne kwestie, które umykają podczas standardowej
analizy popularnych list. Dla przykładu: na Mistrzostwach Świata w tym
roku w finale spotkały się dwie listy, których próżno było jak
dotychczas szukać pośród tych najbardziej metowych. Wynikało to z faktu,
iż zarówno Tokra jak i Nathan świetnie zaadaptowali się do mety, w
której rządził archetyp Thrawn Dual Ship i mocno skupiony na okrętach
Admirał Raddus. Tam gdzie wspomniani Panowie dokonali właściwych
wyborów ja popełniłem błąd; biorąc rozpiskę ograną w naszych polskich
standardach, przygotowaną na popularną w Europie Sloankę czy królujące
od lat w USA Rieekan Aceholes. Surprise; Sloane było jak na lekarstwo, a
standardowych asów Rebelii nie widziałem praktycznie nigdzie
przechadzając się między stołami. Mądry Polak po szkodzie. Przewidywanie
mety pozwala wyciągnąć kluczowe wnioski we właściwej kolejności i jest
kluczem do bycia o krok przed oponentami. Nie muszę chyba dodawać, że na
imprezie gdzie decydują szczegóły, a topowi gracze znajdują się na
podobnym poziomie - jest to niemalże milowy krok.
- Styl gry
Z
każdą kolejną potyczką, z każdą złożoną rozpiską, z każdym kolejnym
turniejem; u każdego z graczy - nawet jeśli tego nie zauważamy -
wykształca się własny styl gry. Konkretniej; chodzi o pewien mechanizm,
który wpływa na to jakie decyzje podejmujemy w danych sytuacjach, na to
jak wchodzimy w rozgrywkę i jak reagujemy na wydarzenia w jej trakcie.
Dzięki niemu możemy określić jakie zagrywki zastosować podczas meczu,
oraz które jednostki bardziej nam odpowiadają w trakcie tworzenia listy.
Gracze
generalnie dzielą się na tych raczej konserwatywnych, którzy mają mocno
zdefiniowany preferowany rodzaj flot i konsekwentnie szlifują jego
rozmaite warianty, jak i tych, którzy mocno eksperymentują w kwestii
rozpisek. Pierwsze z wymienionych podejść; owocuje stałą dobrą formą i
powtarzalnymi wynikami na wysokim poziomie. Pozwolę sobie tu przytoczyć
dobrze wam znanych dwóch Asów z Warszawy; Czarta i Kubbka. Dawid jest
mistrzem jeśli chodzi o starcia eskadr. Potrafi idealnie wyczekać moment
do ataku i zoptymalizować kolejność dobierania celów, by możliwie jak
najszybciej uzyskać kluczową przewagę. Kuba zaś opanował do perfekcji
sztukę manewrowania swoją flotą opartą na okrętach o dużej sile ognia.
Rzadko popełnia błędy jeśli chodzi o ustawienie swojej formacji, samemu
często zmuszając przeciwnika do ich popełnienia. Obaj Panowie
dopracowali swoje ulubione archetypy do niesłychanego poziomu i choć
rzadko robią wycieczki w stronę innych rodzajów list - kiedy porwą się
na eksperymenty, stanowią również nie lada wyzwanie dla przeciwnika.
Innym
rodzajem gracza jest z pewnością popularny Świetlik, który rzadziej
chwyta się konkretnego typu list na dłużej. Tym samym często ryzykuje on
osiągnięcie dobrego rezultatu na pojedynczym turnieju, jednak jego
działanie ma charakter długofalowy - pomaga bowiem w analizie mocnych i
słabych stron poszczególnych list.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, które podejście jest lepsze - z pewnością dużo zależy tutaj od preferencji samego gracza.
Osobiście
skłaniam się ku stwierdzeniu, iż dobrze jest spróbować różnych opcji.
Długi okres czasu byłem zafiksowany na punkcie jednego archetypu,
niechętny by opuścić swoją strefę komfortu i bezgranicznie wierząc, że
dana flota zacznie w końcu robić wyniki na miarę topowych metowych list.
Przeciętny występ na Mistrzostwach Świata skłonił mnie jednak do
refleksji i zredefiniowania mojego podejścia do Armady, przez co znów z
dużym entuzjazmem zasiadam do rozgrywki, ale przede wszystkim
poszerzyłem wiedzę na temat strategii flot, które wcześniej widywałem
jedynie po przeciwnej stronie stołu. Posiadanie szerokiego wachlarza
możliwości jest też sporym atutem w zmieniającej się mecie (np. teraz
gdy wreszcie otrzymamy nowe rozszerzenia), który pozwala nam szybko
reagować na nowe rozwiązania pojawiające się na stołach.
Podsumowując
powyższy punkt; warto określić swoje podejście do poszczególnych
rozwiązań; by wiedzieć jak ukierunkować swoje predyspozycje względem
danych flot. Niezależnie czy wolisz defensywną, pasywną grę, czy może
agresywny styl; jedna zasada pozostaje niezmienna - graj tym, co czujesz
najlepiej.
Hej! To jest Star Wars! Przeczucia płyną z Mocy!
- Treningi i przygotowania
To
zdecydowanie mój ulubiony punkt ze wszystkich wymienionych. Ulubiony
dlatego, że dopiero niedawno zrozumiałem w pełni jego wartość i
znaczenie. Krakowska scena Armady jest obecnie chyba najaktywniejszą
spośród wszystkich w Polsce, co mnie; jako Krakusa cieszy niezmiernie.
Wspominam o tym jednak z ważnego powodu, mianowicie; w Krakowie
praktycznie nie ma w tygodniu dnia, w którym ktoś nie umówiłby się na
wspólną gierkę. Dzieje się naprawdę sporo, a rezultat częstych
armadowych spotkań widać w wynikach osiąganych na turniejach przez moich
kolegów z lokalnej społeczności.
Regularne
ogrywanie swoich flot sprawia, że po pierwsze; eliminuje się popełniane
błędy oraz dopracowuje ustawienia i formacje, a po drugie; pozwala
dokonać korekty, by jak najbardziej zoptymalizować swoje floty pod kątem
uniwersalności jednostek i ulepszeń. Trenując pewne założenia taktyczne
jest się w stanie przechytrzyć przeciwnika grającego schematycznie,
nawet jeśli jego rozpiska wydaje się mocną kontrą. Większa ilość gier to
większa baza wiedzy, większa ilość pomysłów, większe doświadczenie.
Wartą
uwagi metodą jest też "sucha" analiza, do której nawet nie potrzeba
oponenta. By sprawdzić potencjalne manewry, zasięgi i formacje;
wystarczy po prostu rozłożenie maty (choćby w domu) i sprawdzenie
wstępnych założeń, czy opracowanie dobrego setupu.
Im
więcej czasu poświęconego na przygotowania tym większa szansa na dobry
rezultat. Działa to chyba w każdym aspekcie życia, sprawa więc wygląda
podobnie także w Armadzie. Przygotowując się do tegorocznych Mistrzostw
Europy, czy w moim przypadku również Niemiec; rozegraliśmy wraz z
Bartkiem Kostuchem niezliczoną wręcz liczbę match-up'ów, testując swoje
własne listy w różnych okolicznościach i grając przeciwko sobie
najgorszymi możliwymi kontrami. Doświadczenie zdobyte w ten sposób
popłaciło niejeden raz na wspomnianych turniejach i pozwoliło mi
osiągnąć dobre wyniki, podobnie zresztą jak i Bartkowi. Kluczową
kwestią jest fakt, iż tego rodzaju "trening" pozwala wyeliminować
ryzykowne decyzje wynikające właśnie z braku doświadczenia. Zyskuje na
tym element kalkulacji...
By sprawdzić potencjalne manewry, zasięgi i formacje;
wystarczy po prostu rozłożenie maty (choćby w domu) i sprawdzenie
wstępnych założeń czy opracowanie dobrego setupu.
- Postawa
... do którego chciałbym przejść w poniższym punkcie.
Ryzyko
to rzecz naturalna we wszelkiego rodzaju grach. By jednak zostało ono
uzasadnione niezbędna jest wspomniana kalkulacja. Pozwala ona
odpowiedzieć sobie na pytanie czy dana akcja, tudzież działanie ma sens i
jakie mogą płynąć z niej korzyści, lub ewentualne konsekwencje. Ocena
sytuacji i tak koniec końców należy do każdego z osobna, ważne jednak
żeby posiadać świadomość ryzyka; choćby po to by samemu nie czuć się źle
jeśli sprawy nie pójdą po naszej myśli.
Innym
rodzajem kalkulacji, który sprawdza się zwłaszcza na długodystansowych
turniejach jest planowanie w kontekście punktów zwycięstwa. W myśl
złotej zasady: by zakwalifikować się do Cut'a potrzebne jest średnio 8
VP na mecz. Jeśli trafiamy na niekorzystny pairing warto zastanowić
się ile możemy ugrać w danym spotkaniu i dostosować swoją taktykę do
okoliczności. Rewelacyjny zabieg zastosował na tegorocznych Worldsach
nasz sąsiad z zachodu Tokra (rzecz oczywista - późniejszy zwycięzca).
Przygotował na turniej flotę, która nie posiadała na tyle mocnej siły
ognia by przeciwników gromić jednak dobrze prowadzona potrafiła
wygrywać przekonująco nawet z najtrudniejszymi rywalami - jej siłą jest
bowiem powtarzalność (wyniki uzyskane przez niego w SWISS to 9-2, 5-6 i
aż pięć razy 8:3). Dodatkowo; w pierwszej rundzie turnieju skorzystał z
przywileju zwycięzcy Nationals, biorąc BYE - pozwoliło mu to zebrać
statystyki odnośnie ilości różnych archetypów obecnych na evencie,
dzięki którym wiedział, w którym meczu może przycisnąć i postarać się o
więcej punktów, a w którym zagrać bardziej zachowawczo. Genialne
przygotowanie pozwoliło mu zdobyć zasłużony tytuł.
Dlatego
właśnie tak istotną kwestią jest postawa. Liczenie na szczęście, czy
pomyłkę rywala bywa bardzo zgubne - zwłaszcza w tym drugim przypadku.
Niezależnie czy znamy oponenta, czy nie; zawsze należy zakładać, iż nie
popełni on błędu i skupić się na swojej części planu, przynajmniej do
czasu realnej sposobności. Pewność siebie w trakcie podejmowania decyzji
jest fundamentalną sprawą, zwłaszcza jeśli jest zauważalna dla
przeciwnika, łatwo jednak przedobrzyć, a wówczas echo konsekwencji
uderza w nas podwójnie.
Zagrywkę
odrobinę innej natury zastosowałem przykładowo sam; na zakończonych
niedawno Mistrzostwach Europy. Wiedząc, iż pierwszego dnia zaplanowane
zostało aż pięć rund SWISS; zdecydowałem się na zabranie rozpiski
zdecydowanie szybszej w działaniu niż zazwyczaj. Wszystko po to; by w
miarę możliwości każdą z gier kończyć przed czasem i tym samym mieć
więcej czasu na odpoczynek między kolejnymi meczami. Plan zadziałał,
bowiem aż cztery z pięciu pojedynków ukończyłem zaledwie po około
godzinie gry; oszczędzając w ten sposób mnóstwo energii. Jeśli miałbym
podsumować turniej - to właśnie z tego aspektu jestem najbardziej
zadowolony.
Ostatnim
elementem, postawy (zakrawającym także na omówione przeze mnie
wcześniej przygotowanie) wartym uwypuklenia jest zwyczajne zadbanie o
własne dobre samopoczucie. Zwłaszcza przed długim turniejem; wartościowy
sen, drobny detox - odpoczynek od używek, a nawet niby tak błaha rzecz
jaką w kontekście Armady wydaje się być forma fizyczna (taaa kurwa,
fitnesiak się znalazł...) są czynnikiem zawsze działającym na naszą
korzyść. Możliwość skupienia się tylko i wyłącznie na grze równa się
stuprocentowej efektywności.
"drobny detox - odpoczynek od używek, a nawet niby tak błacha rzecz jaką w kontekście Armady wydaje się być forma fizyczna"
Mam
nadzieję, że te kilka punktów zwróciło waszą uwagę na delikatnie inną
stronę Armady i znaleźliście w nich coś dla siebie. Opracowanie własnego
warsztatu gry i zwyczajna organizacja działań daje zdecydowanie więcej
niż standardowe założenia, tym samym ułatwiając ekspansję naszego hobby w
jego kompetytywnym kierunku. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że ''każda
dziedzina życia, w której pojawia się element rywalizacji i chęć
pogłębiania swoich umiejętności to nic innego jak sport''. Właśnie za ten
sportowy sznyt w swoim programie Organized Play szanuję FFG
najbardziej. Właśnie za świetną postawę fair play we wspomnianej
rywalizacji szanuję nasze community najbardziej.
Do zobaczenia przy stołach i niech Moc będzie z Wami!
tekst Daniel "Czorny Admirał'' Unzeitig
korekta Wojtek ''El Doktore'' Kinasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz