Dnia 18.07.2020 w krakowskim sklepie Shop Gracz odbył się turniej lokalny Star Wars Armada. Wcześniej pierwszy od czasu ogłoszenia epidemii turniej miał miejsce w Gdańsku jednak dopiero w Krakowie frekwencja okazała się taka jak bywała wcześniej. Przyjechało 14 osób w tym goście między innymi z Katowic, Warszawy i Wrocławia. W drodze na turniej napotkałem widoczny poniżej fantastyczny mural ze Stanisławem Lemem.
Ponieważ ostatnimi czasy sprzedałem całą flotę Imperium a chciałem zagrać bez eskadr więc zdecydowałem się na odkurzenie dawno niewidzianego archetypu dwóch krążowników MC80 Liberty. Miałem jeden Battle Cruiser i jeden Star Cruiser oba z tytułami Mon Calmari Exodus Fleet, każdy miał Auxillary shield techs oraz XI7 turbolasers i Leading shots. Krążowniki wsparte były dwiema rebelianckimi flotyllami oraz 3 eskadrami A-Wingów [Shara Bey, Tycho Celchu i Green Squadron]. Dość kontrowersyjnie jako swojego admirała wybrałem Kyrsta Agate, która potrafi mocno poprawić obronę okrętu flagowego. A właśnie obrony moim zdaniem brakuje okrętom MC80 Liberty type.
W pierwszej turze jako przeciwnika wylosowałem nikogo innego tylko kochanego krakowskiego czempiona - Daniela Unzeitiga. Napisałbym, że czarnego admirała, ale jest to bardzo niepoprawna politycznie ksywa w tych czasach więc przemilczę ją. ;]
Daniel w rozpisce na Admirale Raddusie miał jednego Liberty Star Cruiser wspartego przez torpedowego MC-75 ''Profundity'' oraz siedzącą w nim korwetę CR 90 B z MS-1 Ion Cannons. Do tego Shara Bey i Tycho oraz oczywiście dwie rebelianckie flotylle.
Miałem bida i postanowiłem, że zagramy moje misje bo te przeciwnika byłyby dla mnie na pewno ogromnie niewygodne. Daniel wybrał niebieską czyli ''Doomed Station''. Rozstawienie zajęło nam chwilę, drop MC-75 nastąpił w drugiej turze a potem było już mocno z górki. Oczywiście srogo przegrałem.
Popełniłem w tej grze kilka błędów. Zamiast aktywować najpierw jednego z Liberty w trzeciej turze i strzelić z bocznej strefy postanowiłem zniszczyć uszkodzoną korwetę eskadrami z rozkazu flotylli. Zapomniałem, że Daniel przecież może przekierować obrażenia. Wleciałem Liberty na prędkości 1 w zasięg gravity rift i utknąłem a gdy chciałem spróbować się uwolnić z pomocą Lei to Daniel zniszczył flotyllę, na której była. Rzuty też mnie nie rozpieszczały. Przegrałem 1:10 i miałem wrażenie, że ja jednak gram w inną grę niż Daniel.
W tej jego wersji wszystko wychodzi, zasięgi grają, prędkości się zgadzają a asteroidy przeszkadzają wrogowi. W mojej wersji ataki z ośmiu kości są nieszkodliwe, gravity rift unieruchamia okręt na trzy tury, korweta na 2 HP nie ginie od 4 ataków eskadr z czarnej kości no i zawsze czegoś kurna brakuje. Taki Benny Hill tylko w kosmosie. 20 do 400 bo zdobyłem w jednej turze przez przypadek żeton z misji.
Drugą grę, mimo porażki, miałem zagrać z Piotrem Piątkowskim i jego Ackbarowym Defiance wspartym Admonition, jedną korwetą i dwoma flotyllami za to bez obstawy eskadr. Warto wspomnieć, że Piotr ze swym Ackbarem zajął na zeszłorocznych Mistrzostwach Europy Armady fantastyczne 8. miejsce i był czarnym koniem tamtej imprezy.
Przeciwnik miał dużego bida więc wybrał inicjatywę a z moich misji - a jakże - Doomed Station. Krążownik Defiance od początku mocno poszedł lekko w mój lewy bok, w kierunku obu Liberty zmuszając mnie do kontrolowanego skrętu formacji przez co ograniczałem własne pole ostrzału.
Piotr chyba nie docenił moich A-Wingów, które już od drugiej tury solidnie ostrzeliwały dziób jego krążownika pozbawiając go tam wszystkich tarcz. Szczególnie ładnie poszło Green Squadron, które wykulały hit/kryt a potem hit.
Oba Liberciaki również solidnie zasypywały go ogniem turbolaserowym z dziobów co poskutkowało tym, że Ogórek został na 2 hapsach. A ja miałem jeszcze aktywację szprotek z rozkazem eskadr oraz nieaktywowanych Sharę i Tycho a Defiance miał odrzucone oba przekierowania. Piotr rozpaczał, że to na pewno koniec gry bo trafię oba rzuty jednak już pierwsza Shara spudłowała, Tycho trafił. Gra trwała jednak dalej a Defiance mimo rozkazu napraw został zniszczone w następnej turze przez ostrzał A-wingów.
Piotr jednak nie odpuszczał. Stopniowo ostrzeliwał MC80 Star Cruiser aż zrobił z niego kulę gorącej plazmy i szczątków. Zniszczyliśmy sobie jeszcze każdy po flotylli, ja dodatkowo ugrałem dwa żetony zwycięstwa. Końcowy wynik z tego co pamiętam to 163 do 238.
Zwycięstwo 7:4 wywalczone z dużym trudem, po ciężkiej bitwie, z renomowanym przeciwnikiem więc ucieszyło mnie szczególnie. Zwłaszcza po niesatysfakcjonującym wyniku uzyskanym z Danielem.
Trzecią bitwę miałem zagrać przeciwko dobrze znanemu przeciwnikowi, Wawie z Wwy. Ale znany Wawa już na dzień dobry mnie zaskoczył bo nie dość, że nie wziął tym razem Imperial Star Destroyera to nie wziął nawet Imperium. Po raz pierwszy w życiu widziałem by grał Rebeliantami. Do tego grał Starhawkiem wypuszczonym całkiem niedawno, z którym również przyszło mi grać po raz pierwszy. Rozpiskę uzupełniał Hammerhead, 2 flotylle oraz 6 YT-2400, Jan Ors i Z-95. Miałem bida więc oddałem inicjatywę a Wawa wybrał do grania Doomed Station.
Wiedząc o nieruchawości Starhawka wystawiłem się z prędkością 1 dość blisko stacji by jak najdłużej "farmić" żetony zwycięstwa. Pozwoliło mi to przez 4 tury unikać starcia ze Starhawkiem za to dość mocno musiałem się poskubać z licznymi eskadrami Wawy. A-wingi mocno im przeszkadzały ale Tycho i Green Squadron nie przeżyli tego przeszkadzania. W zamian strąciłem dwa YT-2400, Jan Ors i Z-95. Po drodze odparowałem też jedną gołą flotyllę.
Co turę kosiłem też żetony zwycięstwa by w piątej turze mieć ich 5. Wawa wleciał Starhawkiem w zasięg Gravity Rift, które go spowalniało więc ledwo do mnie doleciał. W czwartej turze skosił mi jedną flotyllę, którą wleciałem mu przed nos. Decydująca okazała się szósta tura. Byłem już mocno zmęczony i postanowiłem pójść na czołowe zwarcie oboma Liberty co okazało się błędem. Trzeba było stanąć i spokojnie strzelać się na dalekim zasięgu. Starhawk może i jest wolny ale z bliska to silna i wyporna bestia. Z wydatnym wsparciem Łotrów zniszczył mój admiralski krążownik i odebrał ostatni żeton zwycięstwa.
Na żetonach zrobiłem 100 punktów, dodatkowo ubiłem 4 eskadry uzyskując 176 punktów. Wawa zniszczył krążownik, Tycho, zielonych oraz jeden żeton uzyskując około 240 punktów, z tego co mówił brakło mu 4 małych punktów do wyniku 7:4.
Przegrałem wobec tego 5:6 po przyjacielskiej ale długiej i męczącej bitwie, której końcówkę ledwo pamiętam taki byłem zmęczony. Gdyby gra zakończyła się po 5. turze to wynik byłby 7:4 dla mnie :].
Koniec końców zająłem 11. miejsce na 14 uczestników i dostałem dwustronną kartę promo Skilled First Officer/ Dual Turbolaser Turrets. Mimo zajętego odległego miejsca dobrze się bawiłem i jestem zadowolony, że na ten turniej jednak przyjechałem. Specjalne podziękowania ślę dla Piotrka Piątkowskiego, który pożyczył mi chyba z 7 kart ulepszeń i pilotów bez których nie mógłbym uczestniczyć w tej imprezie.
P.S. Na sam koniec zamieszczam ostrzeżenie dla gości krakowskich turniejów: w mieście Krakowie strefa płatnego parkowania obowiązuje również w soboty, w godzinach 10-20. Możliwość poznania tego przepisu kosztowała mnie 150zł ;[