Imperial Star Destroyer

Imperial Star Destroyer

piątek, 22 września 2017

Turniejowa adrenalina na wyjeździe

Znacie to uczucie? Miesiąc kminienia nad rozpiska, czy to zadziała? Następnie dwa tygodnie ostrego katowania rozpiski z kolegami z klubu. Potem nerwowe pakowanie dzień przed imprezą połączone z krytyczną ocena rozpiski. W dniu wydarzenia wczesna pobudka z bólem brzucha, szybkie śniadanie i jazda do auta.

Jak się zapewne domyślacie mam na myśli udział w wyjazdowych turniejach, narkotyk wielu graczy. Zastanawiałem się niedawno nad tym co skłania do podjęcia tego wysiłku logistyczno-czasowo-finansowego i udania się na turniej wyjazdowy. Wszyscy wiemy, że czas to pieniądz. Wycięcie całego dnia albo weekendu z pracującego tygodnia to coś na co większość z nas rzadko może sobie pozwolić. A jednak robimy to. Dodatkowo sama podróż, zakwaterowanie i żywienie na miejscu to wymierne koszty finansowe. Jakieś 150-200zł na dobę w zależności od wybranego standardu. Samo uczestnictwo w turnieju też kosztuje. Mały turniej lokalny to 15-20zł, większy 30-50zł a mistrzostwa Polski nawet 85-100zł (np. Star Wars Armada 2017). Koszty wyjazdu na turniej zagraniczny np. ETC do Hiszpanii czy Nationals do Czech są jeszcze wyższe. Mimo kosztów jedziemy.

Poniżej zdjęcie Master Flames of War Gliwice 2015

Żmudnie konstruujemy rozpiskę, potem szykujemy figurki, torbę, kostki, miarki i inne duperele. Spakowani i gotowi tarabanimy się z kolegami (gorzej jeśli samotnie) te dziesiątki lub setki kilometrów by wystać się przy stole i próbować przechytrzyć lub chociaż mieć więcej szczęścia niż nieszczęśnik po drugiej stronie stołu. Po całym dniu (weekendzie) przy stole gdy adrenalina przestaje działać czujemy się przeżuci i wypluci. Bolą plecy lub nogi, głowa nadwyrężona wielogodzinnym skupieniem pracuje wolnej niż zwykle, w brzuchu nam burczy bo nie było przerwy obiadowej. Wiemy, że tak będzie ale mimo tego jedziemy.

Poniżej ETC Warhammer Serbia 2014

Czy chodzi nam o spotykanie nowych ludzi? O współzawodnictwo? O samo granie i uczestnictwo czy może o końcowe zwycięstwo? Wygrana turnieju to świetne uczucie a zajęcie ostatniego miejsca to nic przyjemnego, wiem o tym dobrze bo nie raz wygrywałem i przegrywałem turnieje. Jednakże nie zawsze najfajniejsze turnieje czy te na których najlepiej się bawimy to te, które się wygrywa.

Innym miłym aspektem są nagrody bo zawsze miło jest dostać coś za swój wysiłek. Kiedyś wygrywało się bony lub blistery ze sklepów. Obecnie wiele systemów wprowadziło "kity turniejowe" zawierające ustalone odgórnie nagrody w zależności od zajętego miejsca.

Poniżej: nagrody Store Championship Armada Erpegie 2017
Miłym świeckim zwyczajem na wielu turniejach jest wspólna kolacja i/lub picie alkoholu w gronie turniejowym. Wtedy adrenalina opada i wiele osób nawiązuje przyjaźnie na wiele lat.

Poniżej: Master FoW Gliwice 2015

Tutaj musi pojawić się ostrzeżenie: jeżeli zależy nam na wyniku w drugim dniu turnieju należy odpowiedzialnie obchodzić się z alkoholem w sobotę wieczorem! ;)

Poniżej: anonimowy gracz po alkoholu, Mistrzostwa Polski X-wing 2017

Nasza własna ocena wydarzenia nie raz zależy od uzyskanego wyniku. Każdy wie jakie cele sobie postawił przed grą i czy udało się je zrealizować. Część osób pewnie powie, że wynik nie ma znaczenia bo grają tylko dla przyjemności. Uważam, że osoba, która przejeżdża kilkaset kilometrów żeby zagrać na turnieju i twierdzi, że robi to wyłącznie dla przyjemności nie do końca jest szczera sama z sobą. Mam wrażenie, że możliwość porównania siebie i swojej rozpiski z innym żywym człowiekiem, rywalizacja, jest dla podróżujących graczy bardzo ważna.

W moich podróżach ważna dla mnie była ekipa kolegów, z którymi podróżowałem. Swoiste braterstwo broni, ludzie, z którymi ćwiczyłem, którzy po porażce mówią "Nie martw się wygrasz następną" a po zwycięstwie krzyczą "Jedziesz z nimi!". Wypadom solo bardzo tego brakuje.

Poniżej: Store Championship X-wing Erpegie 2017

Ciężko mi o podsumowanie tego artykułu, napisałem go pod wpływem impulsu i stanowił swoisty strumień świadomości. Każdy pewnie na chwilę zaduma się nad swoimi motywami. Jeżeli macie jakieś spostrzeżenia to chętnie się z nimi zapoznam.

3 komentarze:

  1. Bardzo miły tekst i zachęcający do myślenia na wyjazdami turniejowymi. Niestety opisane na początku koszty (głównie czasowe) są dla mnie nie do udźwignięcia. Dlatego wybieram imprezy w mieście, w którym mieszkam. Na szczęście jest ich dość dużo :) Niemniej jednak z tego tekstu jasno wynika: prawdziwa przygoda to właśnie wyjazd. Duże zaangażowanie przekłada się na dużą satysfakcję. No i ta podlana procentami integracja - najlepszy sposób, by oderwać się od szarego życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę czasu minęło od napisania tego artykułu ale myślę, że nie stracił na aktualności w tym czasie.

      Usuń